Jedna fotografia.
Dwadzieścia, a może więcej lat temu
trafił do moich rąk odręczny tekst, sporządzony w 1939 roku przez
ciotkę mojego dziadka, zatytułowany dumnie „Ród Ostoja
Janiszewskich”. Są tam opisane koneksje rodzinne Janiszewskich od
XVII wieku począwszy, na latach przedwojennych skończywszy. Ta
sama ciotka sporządziła i drugi dokument „Rodowód ś.p. Matki
Filipiny Pelikańczyk Rychter Ostoja Janiszewskiej”. Ten z kolei ma
formę drzewa genealogicznego, pozbawiony jest dat i faktów,
figurują w nim tylko nazwiska przedstawicieli kolejnych pokoleń.
Oba dokumenty spisała Ciotka (napiszę
z dużej litery, zasłużyła na to), w kwietniu 1939 roku w
Zakopanem.
Niespełna rok temu zmarł mój ojciec.
Zostały zdjęcia, dokumenty, zapamiętane (lepiej lub gorzej)
opowiadania. Gdy jeszcze żył, namawiałem go do spisania wspomnień
– nie wyszło. Tata chętnie opowiadał – zwłaszcza po kilku
głębszych, ale na pisanie nie miał ochoty.
Teraz chcę sam spróbować jakoś to
uporządkować, spisać i na koniec przekazać tym następnym,
młodszym – niech wiedzą jak było.
Zacznę od tej fotografii.
To najstarsze rodzinne zdjęcie jakie
mam. Są na nim między innymi mój dziadek Marian (to ten z prawej)
, dwie jego siostry Zofia (starsza z dziewcząt) i Jadwiga (młodsza).
Wysoki mężczyzna z wąsami i bródką to pradziadek Antoni. Młoda
kobieta to jego żona – Franciszka, z domu Maruszczakowska – moja
prababka. Siedząca, starsza kobieta może być matką Antoniego.
Może to być także matka Franciszki, ale z rysów twarzy jest
raczej podobna do Antoniego. Przyjmuję więc (na początek, bo kto
wie co się zdarzy później...) że jest to matka Antoniego,
Filipina – z domu Rychter-Pelikańczyk.
O Filipinie i Antonim nie wiem
właściwie nic. O Franciszce tyle, że jest pochowana na cmentarzu w
Tumlinie, niedaleko Kielc. Leży w jednym grobie wraz z Zofią,
Marianem i jego żoną, moją Babcią – Romaną. Na tym samym
cmentarzu pochowano także Jadwigę. Ale gdzie jest jej grób, nie
wiem. Mgliście pamiętam, że jako dziecko byłem na tym grobie z
mamą i ojcem. Później rodzice przestali tam chodzić i potem,
nawet pytani przeze mnie nie potrafili go wskazać.
Chcę sięgnąć do ksiąg parafialnych
i odnaleźć dokumenty wiążące się ze śmiercią i pochówkiem
tych osób. Rozmawiałem telefonicznie z księdzem proboszczem. W
pierwszej rozmowie poprosił o telefon za kilka dni, w drugiej
rozmowie odesłał mnie na „po świętach”. Wikariusz jest chory,
więc proboszcz został sam, a w okresie postu ma bardzo dużo zajęć.
W takim razie zajmę się tym po
świętach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz