niedziela, 4 marca 2012


Jedna fotografia.


Dwadzieścia, a może więcej lat temu trafił do moich rąk odręczny tekst, sporządzony w 1939 roku przez ciotkę mojego dziadka, zatytułowany dumnie „Ród Ostoja Janiszewskich”. Są tam opisane koneksje rodzinne Janiszewskich od XVII wieku począwszy, na latach przedwojennych skończywszy. Ta sama ciotka sporządziła i drugi dokument „Rodowód ś.p. Matki Filipiny Pelikańczyk Rychter Ostoja Janiszewskiej”. Ten z kolei ma formę drzewa genealogicznego, pozbawiony jest dat i faktów, figurują w nim tylko nazwiska przedstawicieli kolejnych pokoleń.

Oba dokumenty spisała Ciotka (napiszę z dużej litery, zasłużyła na to), w kwietniu 1939 roku w Zakopanem.
Niespełna rok temu zmarł mój ojciec. Zostały zdjęcia, dokumenty, zapamiętane (lepiej lub gorzej) opowiadania. Gdy jeszcze żył, namawiałem go do spisania wspomnień – nie wyszło. Tata chętnie opowiadał – zwłaszcza po kilku głębszych, ale na pisanie nie miał ochoty.
Teraz chcę sam spróbować jakoś to uporządkować, spisać i na koniec przekazać tym następnym, młodszym – niech wiedzą jak było.

Zacznę od tej fotografii.


To najstarsze rodzinne zdjęcie jakie mam. Są na nim między innymi mój dziadek Marian (to ten z prawej) , dwie jego siostry Zofia (starsza z dziewcząt) i Jadwiga (młodsza). Wysoki mężczyzna z wąsami i bródką to pradziadek Antoni. Młoda kobieta to jego żona – Franciszka, z domu Maruszczakowska – moja prababka. Siedząca, starsza kobieta może być matką Antoniego. Może to być także matka Franciszki, ale z rysów twarzy jest raczej podobna do Antoniego. Przyjmuję więc (na początek, bo kto wie co się zdarzy później...) że jest to matka Antoniego, Filipina – z domu Rychter-Pelikańczyk.
O Filipinie i Antonim nie wiem właściwie nic. O Franciszce tyle, że jest pochowana na cmentarzu w Tumlinie, niedaleko Kielc. Leży w jednym grobie wraz z Zofią, Marianem i jego żoną, moją Babcią – Romaną. Na tym samym cmentarzu pochowano także Jadwigę. Ale gdzie jest jej grób, nie wiem. Mgliście pamiętam, że jako dziecko byłem na tym grobie z mamą i ojcem. Później rodzice przestali tam chodzić i potem, nawet pytani przeze mnie nie potrafili go wskazać.

Chcę sięgnąć do ksiąg parafialnych i odnaleźć dokumenty wiążące się ze śmiercią i pochówkiem tych osób. Rozmawiałem telefonicznie z księdzem proboszczem. W pierwszej rozmowie poprosił o telefon za kilka dni, w drugiej rozmowie odesłał mnie na „po świętach”. Wikariusz jest chory, więc proboszcz został sam, a w okresie postu ma bardzo dużo zajęć.
W takim razie zajmę się tym po świętach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz