poniedziałek, 3 września 2012

Kapral Zdzisław Janiszewski - „Matros”.

Samsonów kojarzy mi się z dzieciństwem, ale także z opowiadaniami Taty związanymi z okresem II wojny światowej. Bardzo przemawiała do mojej wyobraźni historia samotnego żołnierza, który zginął 6-go września 1939 roku, osłaniając odwrót swojego oddziału.
Młody student Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Karol Henigsman , poległ tego dnia w Samsonowie. Walczył do samego końca osłaniając odwrót swoich kolegów. Jego symboliczny grób znajduje się na cmentarzu w niedalekim Tumlinie, a miejsce śmierci upamiętnia krzyż. W latach siedemdziesiątych zrobiłem to zdjęcie.


Dziś to miejsce wygląda już inaczej, prosty, brzozowy krzyż zastąpiono metalowym.

Opowiadał też Tato o oddziale „Hubala”, który w końcu marca 1940 roku dotarł w okolice Samsonowa. Po kilku dniach walk z Niemcami, stuosobowy oddział skurczył się do dwudziestu żołnierzy. Najwyższą cenę zapłacili też mieszkańcy Szałasu, leżącego kilka kilometrów od Samsonowa, a w którym kwaterowali „hubalczycy”. 68 osób zginęło z rąk hitlerowców, wieś spalono.

Tato w 1939 roku miał 12 lat, na żołnierza był więc za młody. Ale już w 1942, mając piętnaście lat, został członkiem organizacji podziemnej. Był to oddział Kadry Polski Niepodległej, dowodzony przez Pawła Stępnia, „Gryfa”. Po wojnie dowódca oddziału wystawił zaświadczenie potwierdzające ten fakt.




Jest też zaświadczenie wystawione przez Komendanta Głównego b. KPN, ppłk. Lechicza – Celicę.


Kolejna opowieść wiąże się z wydarzeniami z marca 1943 roku. Dziewiątego marca na szosie Odrowąż – Samsonów oddział „Gryfa” uwolnił trzydziestu Polaków aresztowanych tego samego dnia przez Niemców.
W dniu następnym hitlerowcy zamordowali sześć osób z Samsonowa: policjanta Dulębę (członka KPN), Antoniego Czernichowskiego, Frydrychową, oraz żonę i córki (18-letnią Barbarę i 20-letnią Danutę) sekretarza gminy, Jasińskiego – jego akurat nie było na miejscu, więc ocalał.

Wiele z wydarzeń okresu wojny w Samsonowie opisanych jest w książce Jana Pietraszka „Zawiszy” - „Mój Samsonów”. Także i to opisane wyżej.

Inne dramatyczne wydarzenia, o których wiem z opowiadań Taty miały miejsce w dniu 29 czerwca 1944 roku. Niemcy od trzech stron wjechali do Kołomani, gdzie w tym czasie przebywał „Gryf” - nawiasem mówiąc był to dzień jego imienin. Byli z nim oficerowie z Kielc, którzy tego dnia wręczali mu awans na porucznika i odznaczali z a zasługi w walce z Niemcami. Ostrzeżony „Gryf” wycofał się do lasu, gdzie był jego oddział. Mieszkańcy wsi też uciekali do lasu, ale dziewiętnaście osób zostało aresztowanych. Sześciu mężczyzn rozstrzelano na miejscu. Wśród nich byli koledzy Taty – Ryszard Grzybowski, Ryszard Fert i Tadeusz Dulęba.

Są na tym zdjęciu, to ci w „oficerkach”


Pochowano ich na cmentarzu w Tumlinie. Co roku w dzień Wszystkich Świętych palimy na ich grobie lampkę.
Tata na tej fotografii z tyłu za nimi, obok brzozy.

W czasie wojny Tato pracował w tartaku w Samsonowie, u Józefa Kubali.



W dniu 15-go czerwca 1943 roku w Kielcach przeprowadzono skuteczny zamach na Franza Wittka, szefa siatki konfidentów Gestapo na Kielecczyźnie. W składzie grupy zamachowców było czterech żołnierzy z oddziału „Gryfa”.
Przed zamachem podejmowano działania obserwacyjne - Tato kilkakrotnie jeździł do Kielc w tych właśnie celach. Jak opowiadał, na czas obserwacji otrzymał służbowy zegarek.

To zdjęcie Taty zrobiono w Kielcach.



Pewnie to fotografia powojenna, ale możemy wyobrazić sobie, że to „Matros” wykonujący swoje odpowiedzialne zadanie wczesną wiosną 1943 roku...