Gdzie
pochowano Pradziadka Antoniego?
Na pół roku blog zawiesił
działalność. Doszedłem do wniosku, że czas na stworzenie jego
wersji papierowej i tym się zająłem. I oto powstała książeczka
Skromna, zaledwie sto stron, zawiera w
zasadzie to samo, co zostało napisane na blogu. Zamówiłem
kilkanaście egzemplarzy, powinno wystarczyć dla wszystkich
zainteresowanych.
Dzięki książce wyszły na jaw nowe
dokumenty. Dlaczego dzięki niej?
Wydawałoby się, że wszystko co tu
piszę mam już w głowie, poukładane i uporządkowane. Otóż nie.
Myśląc o pradziadku Antonim i o jego śmierci w 1910 roku,
ulokowałem miejsce jego pochówku w Lwowie. Ba, przecież będąc we
Lwowie rok temu, próbowałem odszukać jakieś ślady na cmentarzu
Łyczakowskim. Nie znalazłem ich w dokumentach administracji
cmentarza, choć jakiegoś Antoniego Janiszewskiego uprzejma pani
urzędniczka wychwyciła w komputerowej ewidencji. Nie zgadzał się
jednak rok śmierci, a próba odszukania nagrobka zakończyła się
fiaskiem. Swoją drogą, nie zdawałem sobie sprawy, czym są
poszukiwania nagrobków na takim cmentarzu. Olbrzymi cmentarz jest
podzielony na pola. Numer pola miałem i wydawało się, że nie jest
problemem przeszukanie obszaru o powierzchni jednego hektara – bo
takiej mniej więcej wielkości są pola.
Ale to jest problem. Spacerując
alejkami widzimy groby położone w ich bezpośrednim sąsiedztwie.
Te są w miarę dobrze utrzymane, napisy można odczytać. Za to
próba wejścia do wnętrza pola przypomina zagłębianie się w
dżunglę. Większość mogił jest zarośnięta, napisy na
nagrobkach pozacierane, czasem nagrobków nie ma wcale. Trzeba też
pamiętać, że cmentarz jest położony w terenie pagórkowatym,
często sąsiadujące ze sobą groby dzieli różnica nawet i metra
wysokości. Wprawdzie nie poddałem się od razu i eksplorowałem tę
Łyczakowską dżunglę, ale bezskutecznie.
Miałem także świadomość, że
dziadek Antoni wcale nie musiał być pochowany na tym cmentarzu,
wszak w dawnym Lwowie były i inne nekropolie...
Można też próbować poszukiwań w
lwowskich księgach parafialnych, ale gdzie one są? Część z nich
znajduje się w posiadaniu Archiwum Głównego Akt Dawnych, lecz
dostępu do nich na razie nie ma – trwa proces rejestrowania akt na
mikrofilmach, dziś nie są jeszcze udostępniane. Wchodzi także w
grę ochrona danych osobowych...
Olśnienie przyszło w trakcie
przygotowywania tekstu do publikacji książkowej. Znalazł się w
niej między innymi wiersz napisany przez siostrę Antoniego, Marię
z okazji śmierci brata. Napis pod wierszem brzmi: „Napisałam we
Lwowie po śmierci ś.p. Brata Antoniego 1910 r.”
Otóż to! Napisała we Lwowie, co nie
znaczy że Antoni we Lwowie zmarł!
Następne skojarzenie. Przecież sam
odnalazłem dokument świadczący, że Dziadek Marian (syn Antoniego)
w roku szkolnym 1909/1910 uczęszczał do drugiej klasy gimnazjum. A
gdzie?
Bynajmniej nie we Lwowie, a w Sanoku!
A więc... Antoni Janiszewski
najprawdopodobniej zmarł w Sanoku i tam należało szukać...
Zadzwoniłem do kancelarii parafialnej
w Sanoku, gdzie stwierdzono, że księgi parafialne są w posiadaniu
Urzędu Stanu Cywilnego w tymże mieście. Zadzwoniłem więc tam.
Poproszono mnie o powtórny telefon za godzinę. Po godzinie
zatelefonowałem ponownie. I co? Pradziadek Antoni się odnalazł...
Zmarł w Sanoku w dniu 27 października 1910 roku, w wieku
pięćdziesięciu dwóch lat.
Informacje w księdze parafialnej
podano po łacinie. Przyczyna śmierci - „marasmus”, czyli
wyniszczenie, zapewne powstałe wskutek jakiejś ciężkiej choroby.
Data śmierci – 27.X.1910. Data pogrzebu 29.X.1910. Jest także
numer domu w którym mieszkał – 224.
Najważniejsze, że podano wiek
zmarłego – 52 lata. A więc urodził się w roku 1858. Gdzie? Może
w Przeworsku. Tak by wynikało z tekstu Ciotki Marii Adamczykowej,
która pisze o Wiktorze, ojcu Antoniego, że był aptekarzem w
Przeworsku i tam zmarł w roku 1863.
Tak więc następny etap poszukiwań –
Przeworsk!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz