Przeworsk
– wyjazd pierwszy: 27.05.2013
Zanim doszło do wyjazdu
były kontakty telefoniczne z kancelarią parafialną przy Bazylice
p.w. Świętego Ducha w Przeworsku. Poszukiwałem informacji o
śmierci Wiktora Janiszewskiego, mojego Prapradziadka. Ciotka Maria
Adamczykowa napisała o nim, że był aptekarzem w Przeworsku i że
zmarł w roku 1863. Data znamienna, więc nasuwa się pytanie – czy
miało to związek z Powstaniem Styczniowym?
Kancelarię parafialną
prowadzi Pan Stanisław Markowski – bardzo mu przy tej okazji
dziękuję za okazaną pomoc. Pan Stanisław odszukał akt zgonu
Wiktora. Okazało się, że zmarł on w roku 1861, a nie w 1863 –
czyli bohaterem Powstania Styczniowego nie był.
Oto dokument:
Wiktor zmarł młodo, miał
40 lat. Przyczyna śmierci: "veneno se interficiens in delirio".
Oznacza to, że chyba zginął śmiercią samobójczą po zażyciu
trucizny, będąc w stanie zaślepienia, niepoczytalności...
Dlaczego?
Poczytałem trochę o
dawnych aptekach i dawnych aptekarzach. Zamieszczam cytat z jednego z
wydawnictw Podkarpackiej Izby Aptekarskiej:
"Życie nie
rozpieszczało galicyjskich farmaceutów. Po ukończeniu trudnych i
kosztownych studiów czekała na nich praca, trwająca po kilkanaście
godzin na dobę, nocne pobudki w czasie bezustannego dyżuru i to
wszystko bez dnia wolnego, bez urlopów i w dodatku za kiepską
zapłatę.
Wielu farmaceutów-pracowników takiej
presji nie wytrzymywało, a czasopisma aptekarskie donosiły w każdym
niemal numerze o kolejnym młodym koledze, który otruł się
strychniną, lub sięgnął po rewolwer by zakończyć swe złamane
życie.
Ci jednak, którzy przetrwali ten
początkowy, najtrudniejszy okres, z czasem hartowali się i
zaczynali marzyć o własnej aptece. Zaczynał się czas wyrzeczeń,
oszczędzania i wreszcie niełatwych starań o uzyskanie koncesji.
Jednak nawet farmaceuta, nazywający się już dumnie „aptekarzem”,
co dawniej oznaczało wyłącznie właściciela apteki, nie mógł
być o swój los spokojny. Obroty większości aptek prowincjonalnych
ledwie starczyły na utrzymanie rodziny, a powstanie w miasteczku
konkurencyjnej drogerii często kończyło się kolejną wiadomością
o koledze, który odebrał sobie życie i osierocił gromadkę
małoletnich dzieci.
Warto pamiętać, że
dawny, prowincjonalny aptekarz, częściej zastanawiał się nad tym,
czy ubranie starszego dziecka wytrzyma jeszcze na młodszym, aniżeli
– jaki nowy obraz kupić do swej kolekcji... "
Wiktor osierocił dwójkę
dzieci - Antoniego i Marię.
Pan Stanisław odszukał
także ich akty urodzenia:
To nie tylko informacje o
dacie urodzenia i dacie chrztu. Jest nazwisko księdza który
ochrzcił Antoniego - to Marceli Misiągiewicz (w Przeworsku jest
ulica Misiągiewicza). Jest numer domu gdzie mieszkali – 137. Są
nazwiska położnych – Katarzyna Harsche i Katarzyna Strutyńska.
Dowiadujemy się też, że Antoniemu nadano rozbudowane imiona –
Antoni z Padwy i Jan Nepomucen. Maria była dwojga imion – Marianna
Romualda. Ochrzcił ja ksiądz Antoni Frączek. Rodzice chrzestni
Antoniego to Antoni Misiągiewicz, poczmistrz (brat księdza ?) i
Michalina, żona Karola Wysockiego. Rodzicom chrzestnym asystowali
Aleksander Tarłowski i Rozalia, żona Jana Kotarskiego.
Mariannę do chrztu
trzymali Karol Bielawski, właściciel dóbr Nehrybka i Marcela
Dobiasz, żona lekarza. Asystenci to znany nam już poczmistrz Antoni
Misiągiewicz i Hipolita Janiszewska. Ta ostatnia to siostra
Franciszka Janiszewskiego, ojca Wiktora.
Dotarliśmy do Przeworska
– lało cały czas. Odwiedziliśmy Bazylikę, gdzie chrzczono
dzieci Wiktora, skąd odbył swą ostatnią drogę ( o ile miał
pogrzeb katolicki – kiedyś samobójców traktowano surowiej niż
dziś). Byliśmy także w kamienicy nr 6 przy Rynku, gdzie w połowie
XIX wieku była jedyna w Przeworsku apteka. W niej mógł pracować
Wiktor Janiszewski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz