niedziela, 23 czerwca 2013

Przeworsk – wyjazd pierwszy: 27.05.2013

Zanim doszło do wyjazdu były kontakty telefoniczne z kancelarią parafialną przy Bazylice p.w. Świętego Ducha w Przeworsku. Poszukiwałem informacji o śmierci Wiktora Janiszewskiego, mojego Prapradziadka. Ciotka Maria Adamczykowa napisała o nim, że był aptekarzem w Przeworsku i że zmarł w roku 1863. Data znamienna, więc nasuwa się pytanie – czy miało to związek z Powstaniem Styczniowym?
Kancelarię parafialną prowadzi Pan Stanisław Markowski – bardzo mu przy tej okazji dziękuję za okazaną pomoc. Pan Stanisław odszukał akt zgonu Wiktora. Okazało się, że zmarł on w roku 1861, a nie w 1863 – czyli bohaterem Powstania Styczniowego nie był.
Oto dokument:
Wiktor zmarł młodo, miał 40 lat. Przyczyna śmierci: "veneno se interficiens in delirio". Oznacza to, że chyba zginął śmiercią samobójczą po zażyciu trucizny, będąc w stanie zaślepienia, niepoczytalności...
Dlaczego?
Poczytałem trochę o dawnych aptekach i dawnych aptekarzach. Zamieszczam cytat z jednego z wydawnictw Podkarpackiej Izby Aptekarskiej:

"Życie nie rozpieszczało galicyjskich farmaceutów. Po ukończeniu trudnych i kosztownych studiów czekała na nich praca, trwająca po kilkanaście godzin na dobę, nocne pobudki w czasie bezustannego dyżuru i to wszystko bez dnia wolnego, bez urlopów i w dodatku za kiepską zapłatę.
Wielu farmaceutów-pracowników takiej presji nie wytrzymywało, a czasopisma aptekarskie donosiły w każdym niemal numerze o kolejnym młodym koledze, który otruł się strychniną, lub sięgnął po rewolwer by zakończyć swe złamane życie.
Ci jednak, którzy przetrwali ten początkowy, najtrudniejszy okres, z czasem hartowali się i zaczynali marzyć o własnej aptece. Zaczynał się czas wyrzeczeń, oszczędzania i wreszcie niełatwych starań o uzyskanie koncesji. Jednak nawet farmaceuta, nazywający się już dumnie „aptekarzem”, co dawniej oznaczało wyłącznie właściciela apteki, nie mógł być o swój los spokojny. Obroty większości aptek prowincjonalnych ledwie starczyły na utrzymanie rodziny, a powstanie w miasteczku konkurencyjnej drogerii często kończyło się kolejną wiadomością o koledze, który odebrał sobie życie i osierocił gromadkę małoletnich dzieci.
Warto pamiętać, że dawny, prowincjonalny aptekarz, częściej zastanawiał się nad tym, czy ubranie starszego dziecka wytrzyma jeszcze na młodszym, aniżeli – jaki nowy obraz kupić do swej kolekcji... "

Wiktor osierocił dwójkę dzieci - Antoniego i Marię.
Pan Stanisław odszukał także ich akty urodzenia:



To nie tylko informacje o dacie urodzenia i dacie chrztu. Jest nazwisko księdza który ochrzcił Antoniego - to Marceli Misiągiewicz (w Przeworsku jest ulica Misiągiewicza). Jest numer domu gdzie mieszkali – 137. Są nazwiska położnych – Katarzyna Harsche i Katarzyna Strutyńska. Dowiadujemy się też, że Antoniemu nadano rozbudowane imiona – Antoni z Padwy i Jan Nepomucen. Maria była dwojga imion – Marianna Romualda. Ochrzcił ja ksiądz Antoni Frączek. Rodzice chrzestni Antoniego to Antoni Misiągiewicz, poczmistrz (brat księdza ?) i Michalina, żona Karola Wysockiego. Rodzicom chrzestnym asystowali Aleksander Tarłowski i Rozalia, żona Jana Kotarskiego.
Mariannę do chrztu trzymali Karol Bielawski, właściciel dóbr Nehrybka i Marcela Dobiasz, żona lekarza. Asystenci to znany nam już poczmistrz Antoni Misiągiewicz i Hipolita Janiszewska. Ta ostatnia to siostra Franciszka Janiszewskiego, ojca Wiktora.

Dotarliśmy do Przeworska – lało cały czas. Odwiedziliśmy Bazylikę, gdzie chrzczono dzieci Wiktora, skąd odbył swą ostatnią drogę ( o ile miał pogrzeb katolicki – kiedyś samobójców traktowano surowiej niż dziś). Byliśmy także w kamienicy nr 6 przy Rynku, gdzie w połowie XIX wieku była jedyna w Przeworsku apteka. W niej mógł pracować Wiktor Janiszewski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz